Krótko i na temat - tytuły ostatnio obejrzanych filmów plus ew. wrażenia po ich zobaczeniu ;)
Co ostatnio obejrzałeś? strona 261 z 377
Miasto gniewu-o wszystkim i o niczym? Wytrwałam niecałą godzinę 3/10.
Stworzeni do miłości- ladna historia...
bo jestem zbyt zajęta kochaniem ludzi, którzy mnie kochają ;)
No można tak powiedzieć - musiał bzyknąć każdą nową bohaterkę, która się pojawiała. Mnie to wk***iało niemiłosiernie. :D Nie, że za jakiś czas albo za kilka stron, tylko prawie że "cześć cześć" i do wyra.

Podbijam.

Jeszcze ten jego wyraz twarzy, jakby miał swój świat i swoje kredki - dokładnie jak Bloomkvist. Kto wie, może w prawdziwym życiu też bzyka kogo popadnie, tylko tabloidy tego nie wychwyciły...

A co do tematu, to ostatnio filmy z serii "odgrzewany kotlet" - żłopie wieczorami kawę, nie mogę usnąć i do jakiejś 4. nad ranem oglądam to, co już prawie znam na pamięć. :P Ostatnio:
- "This means war" - z Reese Witherspoon i Tom'em Hardy. No tego kolesia to tylko polać czekoladą i zeżreć...

- "Druhny" - wymiata.

Inseparable - 8/10; krótkometrażówka z Benedictem Cumberbatch'em

Żelazna dama - 7/10
Papillon - dobry film, ale trochę nie w moim guście.
Trzeba powiedzieć na głos, że film jako forma w swoich efektach to wiadomo - geniusz, ale treść ekranizacji jest kompletnie do dupy. Kto czytał całą twórczość, począwszy od Sillmariliona, aż po Dzieci Hurina, ten wie o co mi chodzi. Hobbit w filmie jest napompowany bzdurami i przekrętami epizodów, które zakrzywiają zwierciadło książka - film. Filmy są po to, żeby sprzedawały się kubeczki, długopisy, koszulki itd z motywami świata Tolkiena. Ja mam za duży szacunek do literatury żeby móc powiedzieć, że film choć trochę mi się podobał. Wolę czytać niż to oglądać. Tak, film jest do dupy.
Zielona Latarnia - filmy na motywach komiksów traktuję łagodniej , więc dużej krytyki nie będzie ale i wielkiego zachwytu nie ma
( plus to co lubie w takich produkcjach - scena po napisach :D )
Bad Ass - takie sobie , staruszek łazi po mieście i tłucze każdego gangsta który mu podpadnie
==
przymierzam sie ciągle do Nędzników - ale wizja 2,5 h ciągłego śpiewania lekko mnie przeraża
No rzeczywiście, brzmi to dość irytująco, tyle dobrego, że w filmie nie było tego aż tak dużo. :)
A, właśnie. Za bardzo dałem się ponieść emocji i w sumie z racji tego, że lubię ten dział i temat, nie omieszkam ponad powyższą krytyką dodać swojej recensji o filmach, które ostatnio oglądałem :)
Robot i Frank
Film jest fabularnie oryginalny, nieprzesadnie futurystyczny, co daje trochę frajdy, bo poznajemy otoczenie, którego nie widzieliśmy w żadnej produkcji. Są filmy pod jedno kopyto, w których ktoś ratuje świat, jest jakaś laska, itd. bla bla bla... Tutaj nie.
Tutaj poznajemy zawodowego włamywacza na emeryturze. Po 16 latach wyrwanych przez więzienie z życiorysu głównego bohatera odwiedza cotygodniowo syn. Syn czuje się niejako zmuszony odwiedzać go co tydzień, więc postanawia wyręczyć się bardzo sympatycznym robotem, zaprogramowanym specjalnie do opieki nad starszym zrzędą z zanikami pamięci. Początki są dość trudne, do momentu, gdy okazuje się, że robot stawiający za priorytet wszelkie dobro Franka, w ogóle nie rozróżnia czym jest łamanie prawa. W głowie Franka zapala się żarówka.
Polecam gorąco. Film prorodzinny z małą dawką adrenaliny. Doskonale definiuje pojęcie egoizmu i samotności.
Momentami chwyta za serce. 7/10
Saga Gwiezdnych Wojen
Jako dziecko nie potrafiłem zaakceptować zawiłości mnogo wyeksponowanych ras, ani w ogóle nie wiedziałem czy VHS, który wypożyczył dla mnie wujek był dobrym pomysłem. Od razu wyciągnąłem kasetę i puściłem Batmana.
Kilka lat temu na służbie, gdy pracowałem w ochronie, obejrzałem IV. epizod. Poleciałem do spożywczaka po chipsy i bardzo mi się spodobał. No ale jakoś nie kwapiło mi się, żeby kupić sobie specjalnie kompa i nauczyć się ściągać torrenty. Jednak tak się złożyło, że naszła mnie wielka ochota na poznanie się z tym filmem i w sumie mieszane mam odczucia.
Pierwsze trzy epizody super. Zakochałem się w księżniczce Amidala i od razu ściągnąłem sobie z nią tapetę. Efekty specjlne miodzio. W przeciwieństwie do młodszej wersji Damiana postarałem się uważnie śledzić detale fabuły, żeby w tym motłochu chaosu i dość wybrakowanych treści w odstępach czasu między kolejnymi epizodami wyłapać sens zmian w każdym kolejnym epizodzie.
W starszych częściach, które są kontynuacją nowszych ekranizacji starałem się docenić trud włożony w bardzo trudne efekty specjalne. Niektóre postacie zrobione były klatkami, ale nie raziło mnie to w oczy. Mistrz Joda bardziej zabawny. Wookie i C-3PO również. Artu (R2-D2) swój heroizm miał nieco bardziej wyeksponowany we wcześniejszych epizodach i bardziej oddano tę pałeczę Hanowi Solo. Ten miał zuchwałe teksty, bardziej przypominające dialogi typowe dla kina akcji z ostatnich dwóch dekad poprzedniego tysiąclecia, więc ostatnie epizody naprawdę bardzo różnią się powagą od wcześniejszych. Na koniec oddam się konsekwentnej krytyce Lukasa Skywalkera. Bardzo zawiodła mnie ta postać. Tę obsadę dałbym komuś, kto mimiką twarzy i pierdołowatością w pozornie patowych sytuacjach wynagrodziłby mi męczarnie, na które musiałem niekiedy przymykać oko. Wiecie jak to jest, kiedy rzucacie mięsem, bo jakaś postać Was wkurza.
Ciekawym elementem był remake ostatniej sceny mistrzów Jedi w jednym kadrze. Dodano młodego Anakina. Postać nowszych produkcji na starszej. Brakowało mi tam tylko Qui-Gon Jinna. W ogóle Qui-Gon Jinn wzbudził we mnie wielkie nadzieje w I. epizodzie. Szkoda że tak szybko kopnął w kalendarz.
Tak, Gwiezdne Wojny wymagają sporo skupienia. Zwłaszcza jak chce się zauważyć jak bardzo George Lucas starał się czerpać inspiracje z mitologii. Klasyka gatunku, ale prawdę mówiąc przy kilku spalonych lolkach sam napisałbym dobry scenariusz. Reszta to tylko miliony dolarów. 6/10
Niemożliwe Przyznam się bez bicia. Ryczałem jak mały chłopiec.
Film w klimacie 127 dni. Kreślę granice między produkcjami typowo postapokaliptyczno-survivalowymi, ale jak w żadnym innym filmie nie widziałem tak mocnego nacisku na wolę przetrwania z powodu więzi emocjonalnych i nadziei na to, że zobaczy się bliskich. Jeden wielki chaos. Film oskarowy. Niesamowicie oddany realizm psychologiczny. Brakowało mi tu motywu z kidnaperami, ale pomijając to było sporo napięcia. Bardzo mi się spodobała scena, gdy młody Lucas pomagał trzy razy cięższej od siebie matce wspiąć się na drzewo, by uchronić się przed następną falą. Znam to uczucie kiedy wydaje się człowiekowi, że nie ma sił, a jednak psycha tak motywuje, że człowiek jest w stanie osiągać cel. Jakiś czas temu montowałem ciężką nadstawkę z dwoma kolegami w Grajewie. Był moment, że czułem nadchodzący upadek. Wszyscy trzej na drabinach, na 5 metrach. Wiedziałem, że jak spadnę ja, to spadną też oni. W filmie doskonale zostało to oddane. Kojarzy mi się to trochę z Forestem Gumpem, ale mniejsza z tym.
Mało dialogu, dużo emocji. 11/10
A.I. Sztuczna Inteligencja
Dawno nie oglądałem tego filmu. Gatunek ciężkich psychologicznych i wymagających zrozumienia. Jak w Co gryzie Gilberta Grape'a. Idealnie rzuca światło na ludzką próżność i rozrzutność emocjonalną. Pominę jednak analizę samej treści fabuły i z racji amatorskiego zamiłowania do ufologii zechciało mi się coś zaznaczyć. Otóż zauważyłem niesamowite podobieństwo wyglądu postury pewnej rasy obcych, którym w objętości filmu poświęca się niewielką część, a jednak dla mnie najbardziej istotną. Na tle futurystycznej oprawy ostatnie sceny zawierają bardzo mistyczny klimat. Ludzi już nie ma. W najmniej pozornej, drugoplanowej postaci ukrywa się ludzkie DNA i humanoidalny młody chłopiec przeżywa ostatni dzień ze swoją przybraną, nie żyjącą od dawna matką. Naprawdę cięęężki film. Brakuje mi tu szerszego motywu z obcymi, bo nieco wytrąca zrozumienie pozostałej treści i odwraca od niej uwagę. Zbyt duży kontrast niewytłumaczonych wydarzeń.
Co niektórym lepiej pić na czczo olej roślinny, niż zrozumieć przesłanie tego filmu. 8/10
No ale wracając do obcych. Nie chcę nikogo tu nakłaniać do popierania czy podważania moich poglądów, ale w bardzo wielu filmach dostrzegam drugie dno, które dostrzegają tylko tak zwani uświadomieni. Tzn. tacy jak ja, którzy wiedzą czym jest Rząd Światowy, Wszechświaty równoległe, Czarne Dziury - ogólnie mało przyziemne sprawy. Prawdy są ukryte w takich filmach jak Equillibrium, Surogaci, A.I. właśnie, Matrix, 5. element, Avatar, a nawet te bardziej mistyczne jak Władca Pierścieni itp. Do sedna...
Nie wiem czemu, ale mój mózg od razu utożsamił ze sobą te rodzaje postaci.
Nie wiem dlaczego, ale ludzie oglądając filmy sci-fi z góry mają podświadome nastawienie na to, że film to fikcja i pokazuje czyjeś wyimaginowane głupoty. Z góry zakładamy, ze to co widzimy nie istnieje, a jednak wierzymy w jakieś gusła i zabobony. Na pewno napiszę kiedyś o tych związkach artykuł, tylko wymaga on ode mnie dotarcie do źródeł mechanizmów wpływających na telewizyjne zakrzywianie rzeczywistości.
Się rozpisałem :D
Miłość żyje wiecznie - ladny
na mnie tez zrobil wrazenie :)
bo jestem zbyt zajęta kochaniem ludzi, którzy mnie kochają ;)
Dziewczyna z tatuażem, w końcu to obejrzałam i sądzę że w porównaniu do wielu amerykańskich chłamów to akurat jest warte obejrzenia, no i nie byłabym sobą gdybym nie pochwaliła rewelacyjnej muzyki , np to http://www.youtube.com/watch?v=2TLYc7mEoMo albo to http://www.youtube.com/watch?v=vYA4DoVU_50, genialne
Szwedzkie Milennium dopiero przede mną, i podejrzewam póki co że Lisbeth moze w szwedzkiej wersji bardziej mi się spodobać, za to wątpię aby szwedzki Mikael przebił Craiga.
Jak Trent się za coś zabierze... :3
Jest ładniejsza, ale w książce miała być brzydka, więc sądzę, że amerykańska bardziej pasuje, za to w szwedzkiej była moim zdaniem bardziej charakterna. ;)
Mikael za to może Ci się wydać ciotowaty po Craigu. :D
---------------------------------------------------------------------
Coś oglądałam, ale nie pamiętam co... :|
Zabieram się za klasyk, Out of the Past.