c.d.
pozwoliłem sobie skopiować regulamin ;)
1. Osoba, która zadaję zagadkę umieszcza kadr z wybranego przez siebie filmu. Na owym kadrze musi znajdować się coś charakterystycznego - umieszczenie fragmentu samochodu, lasu etc. nie jest dozwolone.
- starajcie się wrzucać kadry na imageshack tudzież inny serwer, aby nie ułatwiać zadania pozostałym osobom
- usuwajcie z kadru wszelkie napisy psujące zabawę - przykładowo nazwy wytwórni umieszczane na marginesach, adresy stron etc.
2. Kto pierwszy odgadnie tytuł poszukiwanego filmu zyskuje prawo do umieszczenia kolejnej zagadki.
- autor zagadki musi potwierdzić odgadnięcie tytułu, dopiero wtedy można zamieścić kolejny kadr (wyjątkiem są sytuacje, w których parę osób zyskało pewność, co do nazwy filmu, a autor zagadki się wylogował).
- jeżeli osoby aktualnie biorące udział w zabawie nie będą wstanie znaleźć odpowiedzi to osoba zadająca zagadkę umieszcza kolejny kadr lub też podpowiedź słowną
- osoba, która odgadła nazwę filmu musi zamieścić nową zagadkę w ciągu godziny od uzyskania potwierdzenia, co do trafności swojej odpowiedzi - w przeciwnym wypadku jej kolejka przepadnie, a zagadkę zada inna osoba
- jeżeli po 24 godzinach nikt nie odgadnie tytułu filmu to autor zyskuje prawo do zadania kolejnej zagadki
Nową zagadkę zadaje: teranin
lista tematów
zgadywanka filmowa 3 strona 66 z 92
...Ignorance is bliss...
Poszukałem i co znalazłem?
Konto usunięte: Proszę mi powiedzieć - ilu ludzi żyjących filmami Altmana czy Lumeta psioczy na Bolla? Ilu w ogóle wie, że ktoś taki istnieje? Pytanie retoryczne ofkoz i nie oczekuję na nie odpowiedzi ;)
Teraz już wiem, kto to taki.
Dzięki Wam.

Chyba jeszcze trudniej obejrzeć coś, co oglądacie.

Konto usunięte: Buahaha - to powinno wystarczyć za recenzję, ale mimo wszystko nie mogę się oprzeć, żeby o tym eee... "dziele" czegoś nie napisać. Jest to film maksymalnie denny, tępy, beznadziejny blablablabla... dopiszcie sobie jeszcze sto innych synonimów. Ale mimo wszystko kilka razy parsknąłem mocno ze śmiechu, mimo, że raczej nie było to zamierzeniem autora. Dreszcze może nam spowodować jeden z głównych złych. Niestety nie dlatego, że był straszny, tylko przez swój karykaturalny ryj. No do cholery, "poważne" kwestie o honorze, a ten ma minę jakby walczył z zatwardzeniem. Z chęcią opiszę Wam moją ulubioną scenę z tego filmu - otóż nasza Rayne przystaje do jakiejś tam grupy rebeliantów, walczących z złymi, zresztą to akurat nieważne. Ważne jest to, że śpi sobie smacznie w celi i śni jej się śmierć jej siostry (a może matki? nie pamiętam) i nagle przestraszona budzi się i spostrzega za kratami aryjskiego przystojniaka. Biedna, wystraszona co robi? Rzuca się na niego i zaczynają się pieprzyć =D Zabawny był motyw wampirycznej orgii w zamku, klimatem trochę przypominało słynne zdjęcie Ostatniej Wieczerzy z "Dusk... and Her Embrace" CoF, choć w duuuużo gorszej wersji. W sumie nie można zarzucić Bollowi, że próbuje stworzyć mainstreamowe kino, "BloodRayne" jest pełen krwi, flaków i cycków. Gdyby było inaczej to nie byłoby nawet minimalnego sensu oglądania tego syfu ;) No, aktorstwo jest żenujące, nie rozumiem co tutaj robił tak świetny aktor jak Ben Kingsley, ale nawet on zagrał tutaj jakby go wzięli z teatru dla przedszkolaków. W scenariuszu nie wiem o co chodzi i pewnie wiele nie straciłem. Klimaty to coś a'la połączenie LotR z "Underworldem", tylko, że w dużo bardziej kiczowaty sposób. Zresztą nawet operator próbuje skopiować w dość żałosny sposób cudowne ujęcia z "Władcy Pierścieni". Ale mimo wszystko dam temu 3-/10, za kilka wywołanych we mnie spazmów śmiechu. No i wolę to od "Koszmaru minionego lata" czy "Tryptyku rzymskiego".
Konto usunięte: ja daję 2/10 a to, że nie 1/10 to tylko dzięki temu, że widziałem cycki Kristanny Loken... xD;D
Nie szanujecie swojego czasu?
